
Pławniowice na otarcie łez
Aktualności | 21.02.2015
Dzisiaj relacja z krótkiej i bliskiej wycieczki. Kilka tygodni temu, udaliśmy się na poszukiwanie śladów papieża ze Śląska oraz legendarnej złotej kaczki z toszeckiego zamku. Musieliśmy się spieszyć, ponieważ z nieba padał gęsty śnieg, który zasypywał trop. Przygotowaliśmy odpowiednie odzienie, prowiant i aparat. Niestety, biały puch był szybszy. Wyprawa poszukiwaczy okazała się fiaskiem, więc na pocieszenie odwiedziliśmy Pławniowice.
Toszek. Przejście na dziedziniec
W dniu ślubu pomiędzy hrabią Leopoldem von Gaschinem a księżniczką Giselą, małżonek ofiarował jej najcenniejszą pamiątkę rodzinną – złotą kaczkę siedzącą w srebrnym gnieździe za 11 złotych, wypełnionych dukatami jajach. W 1811 roku na zamku wybuchł pożar, dokładnie w skrzydle gdzie znajdowała się sypialnia Giseli. Kiedy hrabina obudziła się, na ratunek było już za późno – klatka schodowa ogarnięta była płomieniami. Przypomniała sobie ona o ukrytym przejściu do podziemi. Zabrała cenny dar od męża i tak jak stała zbiegła do lochów. Nazajutrz odnaleziono martwą hrabinę, a złotej kaczki niestety nie.
Legendy głoszą, że złotą kaczkę może odnaleźć osoba urodzona w niedzielę (Magda spełnia ten warunek:)), znająca przy tym odpowiednie zaklęcia (no Magda, potrafi czasami zakląć :p), a do lochów gdzie można ją znaleźć zejdzie w pierwszy dzień Wielkanocy (tu nas niestety zaskoczyli). Magda próbowała, ale nie dała rady. Jak się później okazało, może chodzić również o osobę urodzoną w to święto. W każdym razie spróbować było warto.
Magda znalazła kaczkę. Niestety ta nie była złota
A sam zamek? Historycy spierają się co do daty jego powstania. Póki co wszyscy są zgodni, że osią zaczepienia jest XII wiek. Największe znaczenie osiągnął w okresie panowania księcia toszeckiego Przemysława w XV stuleciu. Odbudował on zamek po zniszczeniach spowodowanych przez najazdy husyckie oraz uczynił z niego swoją stałą rezydencję. W późniejszym okresie budowla przechodziła z rąk do rąk, a także strawiły ją dwa pożary. Ten drugi przyczynił się do powstania legendy o złotej kaczce i zrujnowania zamku. Dopiero w latach 1957 – 1963 został częściowo odbudowany. Dzisiaj znajduje się tu Centrum Kultury ,,Zamek w Toszku”.
Warte odnotowania jest również to, że 3 września 1790 roku na zamku gościł chyba najbardziej znany niemiecki poeta Johann Wolfgang von Goethe. Jeżeli pamiętacie lekturę szkolną „Cierpienia Młodego Wertera” to wiecie, o kogo chodzi.
Widok zamku od strony dziedzińca
Po nieudanej próbie odnalezienia mitycznej kaczki, skierowaliśmy się do pobliskich Boguszyc. Ta malutka wioska położona kilka kilometrów od Toszka skrywa być może jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic Watykanu. Jeżeli lubicie teorie spiskowe to ta historia jest właśnie dla Was.
W 1990 roku ukazała się książka irlandzkiego księdza Malachiego Martina pt. „Klucze Królestwa”. W owym dziele Martin wspomina o ukrywaniu przez Watykan polskich korzeni papieża Piusa X. Według niego ojcem ówczesnego papieża był niejaki Jan Krawiec. Uciekając przed wojskiem wyemigrował on z Boguszyc do Włoch, gdzie zmienił swoje nazwisko na Giovanni Sarto. Sarto po włosku znaczy „krawiec”. Smaczku dodaje to, że niektórzy badacze twierdzą, iż metryka urodzin Piusa X została sfałszowana. Często jako dowód przytacza się także „mało włoski” wygląd papieża, jak i słabość do narodu polskiego, znajdującego się wtedy pod zaborami.
Niestety okazało się, że we wsi nie znajdziemy wzmianki na ten temat. Może faktycznie śnieg skutecznie zakrył wszystkie tropy, a brak mieszkańców skutecznie utrudnił poszukiwania.
Pławniowice. Pałac od frontu.
Żadnych śladów papieskiego obcowania z Boguszycami, żadnej złotej kaczki. Trochę zasmuceni, przewertowaliśmy mapę w poszukiwaniu ciekawych miejsc w regionie. Chcieliśmy coś znaleźć na otarcie łez. I znaleźliśmy! W małej wsi znajduje się przepiękny zespół pałacowo-parkowy. Jest to jeden z tych zabytków, który dla nas nie ma pasjonującej historii, ale posiada niewątpliwe walory estetyczne. Tego dnia dodatkowo pięknie ozdobiony śniegiem. Trafiliśmy również w godzinę, w której na terenie kompleksu nie było żywej duszy. W okresie zimowym zwiedzanie pałacu indywidualnie jest niemożliwe, toteż obeszliśmy go starannie wokół i nacieszyliśmy oczy wspaniałym widokiem. Próbkę tych widoków prezentujemy na zdjęciach poniżej:
Pławniowice. Pałac od strony plebanii
Pławniowice. Wejście na plebanie
Pławniowice. Wieża
Pławniowice. Kaplica przed Domem Kawalera
J.
a legenda nie mówi nic o jajkach? o intrygach na dworze królewskim czy w pałacach kościelnych zawsze fajnie się czyta, z lekkim niedowierzaniem ale w zimowe wieczory przyjemnie jest „uciec” w inny świat 😉
Jeeeej, sceneria jak z bajki! Pocieszę Was – zamek w Toszku zwiedzałam, złotej kaczki też nie znalazłam 🙁
Hmm, to chyba nie dla nas sława 😉
Pompejańska czerwień cegieł to jedyny ciepły element. Brrr! 🙂 Ale zamek piękny!
Bardzo piękny. Ta czerwień w połączeniu z bielą wygląda miodzio 🙂
Wygodni księża – plebanię sobie w pałacu zrobili 😛
Hehe 😀
Budynek wygląda okazale i imponująco. Jego kolor w połączeniu z kolorem śniegu tworzy do tego pewną ciekawą otoczkę. Pozdrawiam.
Ja też nie znalazłam złotej kaczki 🙁 Zamek w Pławniowicach wygląda jak z bajki! Jeszcze ta sceneria… 🙂
Hmm, coś za sprytna ta kaczka :p
Złota kaczka, złoty pociąg, co za historie w tej Polsce mają miejsce 😀 Pięknie wygląda ten zamek, szczególnie zimą!
Fajne są takie historie! Potrafią brzydkie miejsce zamienić w coś ciekawego 😉
Pałac faktycznie robi wrażenie – nadawałby się na nakręcenie jakiejś bajki albo wiktoriańskiego horroru 🙂
Póki co najwyżej kręcą filmy ze ślubu 😉
Może żadnych śladów i złotej kaczki nie było, ale za to zdjęcia Wam pięknie wyszły.
Dziękujemy. Zimę się fajnie foci 🙂
Przepiękne miejsce! Mam nadzieję, że jak będziemy u znajomych w Katowicach to namówimy ich na zwiedzanie tej okolicy 🙂