
Papugarnia Carmen w Katowicach – nasza recenzja
Aktualności | 26.02.2019
Papugarnia Carmen w Katowicach była jednym z naszych punktów na liście jesienno – zimowych atrakcje. Okazało się, że jest już końcówka lutego, na horyzoncie majaczy wiosna, a my nadal tam nie byliśmy. Wszelkie znaki na niebie, ziemi i w internecie wskazywały na to, ze najbliższe weekendy mają być dużo cieplejsze niż ten, który właśnie trwał, więc postanowiliśmy zrealizować ten punkt zimowego harmonogramu.
Przywitał nas pełny parking aut, a Google podpowiadały, że jest tu teraz tłoczniej niż zazwyczaj o tej porze… No nic, widocznie wiele osób miało podobny tok myślenia przy niedzielnym śniadaniu.
Stojąc w kolejce do kasy, usłyszeliśmy podniesiony głos pani kasjerki, która, nie owijając w bawełnę, oznajmiała:
Ściągamy wszelką biżuterię – kolczyki, naszyjniki, bransoletki, zegarki. Wszystko chowamy już!
Robimy to jeszcze przed kupnem biletów!
Nie podnosimy patyków. Patyki mają leżeć tam, gdzie leżą!
Wszelkie naruszenia tych zasad będą skutkowały natychmiastowym wyproszeniem bez zwrotu pieniędzy!
Wszystko rozumiemy, ale… no, ten ton odbił się dziwnym echem wśród osób stojących w kolejce.
Ale nic, rozumiemy, że ktoś, kto trzysta razy w ciągu dnia powtarza, że należy zdjąć kolczyki, a potem i tak reanimuje papugę, która taki „przecież-to-tylko-mały-kolczyk” połknęła, może nie mieć w sobie chęci na muskanie klientów atłasowym tonem życzeń.
Następny krok po kupnie biletów, które były tylko wirtualnymi biletami, gdyż nie dostaliśmy nic, co potwierdziłoby nasz zakup, przeszliśmy do szatni, która jest wielką szafą pełnych ubrań. Wolna amerykanka. Kto chce, gdzie chce, jak chce, co chce… Można brać plecaki? Chyba można. Gdzieś w końcu trzeba upchnąć te przed chwilą zdjęte perły i diamenty…
A potem już wejście. Przejście przez łańcuchowe drzwi, bez żadnej kontroli, beż żadnego odbijania/ sprawdzania biletów… Wróć! Przecież nie dostaliśmy biletów. Po prostu wchodzi się i już się jest. Drzwi otworzyła przed nami Papugarnia Carmen. Mieliśmy wrażenie, że pani, u której płaciliśmy za wejście jest jedynym pracownikiem całego obiektu, gdyż w międzyczasie weszła do głównego pawilonu papugarni i zaczęła sprzątać pozostawione przez klientów pojemniki po pokarmie. Ale może słabo się rozglądaliśmy.
Ludzi było dużo, ale nie zniechęciliśmy się lasem rąk wyciągniętym ku papugom z cichym błaganiem o to, by któryś z ptaków zechciał usiąść na ramieniu. Siedzieliśmy sobie z boku i obserwowaliśmy kolorowe stworzenia, które zawadiacko wisiały na wysoko zamontowanych huśtawkach.
Ku naszemu zdziwieniu (i przerażeniu dziecięcia), jedna z papug ze świstem wylądowała na ramieniu Jarosława. Była radość, ale i przerażenie. Starszy bał się spojrzeć na papugę, gdyż obawiał się, że wydziobie mu oczy, bo będzie myślała, że to jakieś zapomniane perły kolczykowe, a młodszy bał się o swego ojca. W tym całym przerażeniu, w cieniu zazdrosnych oczu zerkających na szczęśliwca, który trzymał na ramieniu piękne zielone ptaszysko, udało się zrobić kilka zdjęć, po czym szybko czmychnęliśmy z tego dziwnego miejsca. Czy nam się podobała Papugarnia Carmen? Średnio. Ale może kiedyś tam wrócimy, celując w mniej oblegane godziny.
Cennik (bardziej rozbudowany cennik znajduje się na stronie internetowej):
- bilet ulgowy: 15 zł
- bilet normalny: 19 zł
- bilet rodzinny (1 dorosły + 1 dziecko): 31 zł
- bilet rodzinny (2 dorosłych + 1 dziecko): 44 zł
- dzieci do lat trzech: za darmo
- karma: 2 zł
M.
Może Was zainteresuje:
Idealne miejsce dla dzieci 🙂
Frajda dla dzieci 🙂